No tak wszyscy się skupili na ocenie czynu, którego się dopuściłeś, a nie na odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytanie. Trochę późno odpowiadam, ale może Ci się to przyda.tomeko2 pisze:problem psychiki, "chce pan do grodzkiego no problem mamy świadka"
Gdybym znalazł się w takiej sytuacji jak Ty, albo miał bronić taką osobę, to powołałby się na art. 191 §1 KK. Krótko to wyjaśnię. W tym artykule jest mowa o zmuszeniu do określonego działania lub jego zaniechania. Kluczowy przy podjęciu tej drogi obrony jest cytat (ten na górze). Dobrze by było, gdyby znalazł się świadek, który by potwierdził, że takie słowa rzeczywiście padły z ust policjanta (takie, lub podobne). Ponadto należy wspomnieć, że takie postępowanie policji ma na celu w sposób bezprawny przyspieszenie "procesu ukarania za wykroczenie". W ten sposób zastraszony "delikwent" decyduje się na mandat, z którym się nie zgadza rezygnując ze konstytucyjnego prawa do obrony swojego zdania, bo czuje, że jest w gorszej sytuacji. Pamiętajcie nie dajcie się zastraszyć! Każdy ma prawo do obrony, a sąd grodzki to nic strasznego. Z popełnionego wykroczenia przeważnie trudno się wykręcić (podpisanie mandatu potwierdza, że przyznajesz się do popełnienia), ale można starać się udowodnić, że podpisanie zostało na Tobie wymuszone.
Ps. To w telegraficznym skrócie. Przepraszam za chaos w wypowiedzi, ale czas mnie goni, a na tema można by dużo pisać i mówić :>