Ja z przyczyn technicznych zdawałem na prawko w 2019
Ogółem zrobiłem 4 podejścia do praktycznego, z tym że zajęło mi to 2 dni - w ośrodku gdzie zdawałem jak się oblało można było się zapisać nawet za godzinę o ile było miejsce i tak też zrobiłem.
Ogólnie teraz plac to śmiech na sali, jazda do przodu i do tyłu po łuku z zatrzymaniem się w wyznaczonym (dość dużym) miejscu. Taki śmiech na sali, że pierwsze podejście na tym uwaliłem
Zamiast człapać 2km/h na półsprzęgle jak wszyscy pojechałem za szybko i przy jeździe do tyłu na moment straciłem linię w lusterku, przez co na nią najechałem. A wcześniej jeszcze na tym samym egzaminie pierwsze podejście zdupiłem, bo były tam nowe Yarisy (wcześniej nigdy takiego nie widziałem) i nie byłem pewien czy odpuściłem ręczny do końca bo wajcha jakoś wysoko stała, sięgnąłem tam łapą żeby sprawdzić i egzaminator mi potem powiedział, że jechałem po łuku na ręcznym = nie zaliczone.
Na tych 3 razach co wyjechałem na miasto trafiłem 2 niemiłych gości i jednego który wydawał się spoko. Jak się jako tako umie jeździć i radzić sobie w ruchu drogowym to nie ma co się za specjalnie stresować, póki nie odwala się jakichś poważnych błędów to raczej egzaminator się nie przyczepi. Warto zawczasu trochę poczytać dodatkowo teorii lub obejrzeć filmiki żeby nie zostać przyskrzynionym na jakimś bardziej nietypowym manewrze, podstawowa różnica jest taka że jak się jeździ swoim samochodem i czegoś nie jest się pewnym to można np. zaparkować w innym miejscu albo zawrócić kawałek dalej gdzie są lepsze warunki, na egzaminie trzeba się dostosować do tego co każą zrobić. Trzeba się też liczyć z tym, że jeśli czegoś się po prostu nie wie, spore są szanse że na drugą próbę zrobi się nawrotkę w to samo miejsce i po egzaminie.
Ja za drugim podejściem na mieście już praktycznie wracałem do WORDu i niestety w momencie ruszania spod sygnalizatora zgasła mi zielona strzałka. Nie wiem jak to zauważył instruktor ja w każdym razie nie widziałem, no ale mówi się trudno. Pewnie każdemu kto jeździ po większych miastach taka sytuacja się raz na jakiś czas przytrafi i nic wielkiego się nie dzieje, no ale na egzaminie to peszek.
Na tym podejściu gdzie zdałem zrobiłem parę drobnych błędów (np. stałem jak pajac przy skręcie w prawo przepuszczając samochody z lewej, podczas gdy był tam wydzielony i kawałek dalej zanikający pas dla skręcających do włączenia się do ruchu i co najlepsze przejeżdżałem tam dziesiątki razy wcześniej
) i przy parkowaniu się trochę przymotałem, a po powrocie do WORDu dostałem kartę na której nie było żadnego błędu.
Powiem Wam też, że denerwowało mnie parkowanie Yarisem w gęściejszych miejscach, a teraz wiem że po prostu nie umiałem. Mój astrolot w porównaniu z tym Yarisem skręca jak tankowiec i żeby się bez poprawek zmieścić w ciaśniejszych parkingach pod marketami to naprawdę muszę uważać.