A ja nie strzelałem i w Białymstoku (tak w mieście) pogruchotał mi fiacika uno.
Kolizja ze zwierzyną.
- deodekabokat
- Posty: 3662
- Rejestracja: 25 lut 2014, 9:42
- Imię: Grzegorz
- Auto: Astra H
- Silnik: Z18XE ?KM 400kkm
- Rocznik: 2005
- Województwo: podlaskie
- Lokalizacja: BI
- Wdzięczny: 26 razy
- Pomocny: 186 razy
Re: Kolizja ze zwierzyną.
Podlasie, gdzie ukradłem dla ciebie rower, ma wiele znaczeń.
- heinrich12
- Posty: 5116
- Rejestracja: 08 maja 2020, 22:59
- Imię: Henryk
- Auto: Astra H
- Silnik: Z 14XeP
- Rocznik: 2009
- Województwo: dolnośląskie
- Lokalizacja: Wrocław
- Wdzięczny: 194 razy
- Pomocny: 310 razy
Mam na sumieniu cztery zwierzaki: kota mieszczucha, zająca, jaskółkę i potrąconą sarnę w udo, Jedynie sarenka uszła z życiem. Szosa była oblodzona jechałem ok. 60, sarna weszła na jezdnię, zacząłem hamować, koła złapały poślizg - sarna również wpadła w poślizg. Było lekkie puknięcie, obyło się bez strat po obu stronach. Wszystko ,,to" wydarzyło się FSO 125p. Pozdrawiam.
- deodekabokat
- Posty: 3662
- Rejestracja: 25 lut 2014, 9:42
- Imię: Grzegorz
- Auto: Astra H
- Silnik: Z18XE ?KM 400kkm
- Rocznik: 2005
- Województwo: podlaskie
- Lokalizacja: BI
- Wdzięczny: 26 razy
- Pomocny: 186 razy
Strach na drogę było wychodzić jak Henryk kredensem jechał.
Łoś, 3x pies, sarna, ptactwa bez liku, gęś, 2x kot. Człowieka nigdy nie potrąciłem, za to mnie potrącano wiele razy, na szczęście na siniakach się kończyło.
Łoś, 3x pies, sarna, ptactwa bez liku, gęś, 2x kot. Człowieka nigdy nie potrąciłem, za to mnie potrącano wiele razy, na szczęście na siniakach się kończyło.
Podlasie, gdzie ukradłem dla ciebie rower, ma wiele znaczeń.
- heinrich12
- Posty: 5116
- Rejestracja: 08 maja 2020, 22:59
- Imię: Henryk
- Auto: Astra H
- Silnik: Z 14XeP
- Rocznik: 2009
- Województwo: dolnośląskie
- Lokalizacja: Wrocław
- Wdzięczny: 194 razy
- Pomocny: 310 razy
- topiq77
- Posty: 2106
- Rejestracja: 21 lip 2018, 18:49
- Imię: Grzegorz
- Auto: Astra H HB 5D
- Silnik: Z18XE
- Rocznik: 2005
- Województwo: lubelskie
- Lokalizacja: Puławy
- Wdzięczny: 4 razy
- Pomocny: 82 razy
U mnie na szczęście tylko miliardy komarów i innych owadów. Aczkolwiek kilka razy stado saren spotykałem na swojej drodze. Na szczęście były dość widoczne na poboczu. Na trasach gdzie głównie jeżdżę na szczęście mocno poszerzyli pobocza i wykosili rowy z krzaków, więc gramolącą się sarnę czy łosia widać ze sporym wyprzedzeniem.
- heinrich12
- Posty: 5116
- Rejestracja: 08 maja 2020, 22:59
- Imię: Henryk
- Auto: Astra H
- Silnik: Z 14XeP
- Rocznik: 2009
- Województwo: dolnośląskie
- Lokalizacja: Wrocław
- Wdzięczny: 194 razy
- Pomocny: 310 razy
Dodano po 7 minutach 32 sekundach:heinrich12 pisze: ↑28 gru 2021, 14:46Z kredensem na dachu to Polonezem z miasta Łodzi jechałem. Pozdrawiam.
chciałem poprawić nazwę miasta Łodzi, dwa posty wyżej napisałem z małej literki - i wyszło jak wyszło, ...
- vlad1431
- Posty: 418
- Rejestracja: 06 lip 2021, 23:24
- Imię: Waldemar
- Auto: Astra H
- Silnik: 1.7 CDTI
- Rocznik: 2005
- Województwo: małopolskie
- Pomocny: 10 razy
To ja Beczką trafiłem małą sarenkę z 20 lat temu, taka z 15kg. Miałem 80-90kmh, leciała dalekooo. 5kmh wolniej i by zdążyła. Ale Beczka pancerna i tylko sterowanie w środku reflektora pękło.
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
-
- Posty: 775
- Rejestracja: 19 gru 2015, 15:39
- Imię: Henryk
- Auto: inny
- Silnik: 3,0
- Województwo: śląskie
- Wdzięczny: 3 razy
- Pomocny: 32 razy
Dzięki za takie wyliczenia. Ja na szczęście nie używam auta do bezpośredniego polowania, ale...
Parę lat temu pojechałem z bratem w niedzielny poranek na bażanty. Pies jest w taki przypadku niezbędny, więc ja zabrałem swoją Herę (łyżwa niemiecka krótkowłosa), a brat - Brutusa (posokowiec też niemiecki, bo bawarski). Zadaniem psa jest wytropienie ptaka i wskazanie, gdzie się ukrywa, potem wystarczy chrząknąć, klasnąć, tupnąć i ptak podrywa się do lotu - wtedy można strzelać. Oczywiście do ptactwa strzelamy śrutem. A teraz do sedna. Moja Hera spokojnie przeszukuje okoliczne krzaczki, przystając co chwilę, łapiąc wiatr (węsząc), a kiedy już czuje zapach, robi stójkę (zastyga w bezruchu) wskazując nosem kierunek. A co robi Brutus? Ano Brutus biega jak szalony ujadając jak wściekły, na wszystko co się rusza nie wyłączając foliowego worka. Pogoniłem, go bo płoszył mi tylko bażanty... Po chwilowym okresie spokoju nagle znowu słychać ujadającego Brutusa. Tym razem z odległego o jakieś 200 m zagajnika wypłoszył i gonił kozła (samiec sarny). Koziołek w zasadzie nie miał innego wyboru, bo za plecami miał rzekę Pszczynkę, a 200 m przed sobą drogę. Koziołek dość wyraźnie górował prędkością nad Brutusem (posokowce nie należą do demonów prędkości, bo to rasa o dość krótkich łapach), ale nie nad Herą - ta bowiem też podjęła pościg i co najważniejsze zmniejszała przewagę. Do zwierzyny płowej nie strzela się śrutem, zatem obaj obserwujemy rozwój wypadków i również kierujemy się w stronę drogi. Kiedy już się wydawało, że Hera dopadnie koziołka, ten wybrał śmierć samobójczą wskakując pod auto, które pojawiło się na drodze. A teraz najciekawsze. Z auta wytoczył się jakiś jegomość, który najprawdopodobniej nie chciał spóźnić się na pierwsze niedzielne nabożeństwo, dlatego też nie położył się spać, a przy tym sporo musiał wypić, zapewne ratując się przed odwodnieniem organizmu. Dość powiedzieć, że rzucił jakąś wiązanką (nie kwiatów), po czym oderwał wiszący jeszcze z przodu połamany zderzak, wrzucił tablicę rejestracyjną do auta i miał chyba zamiar wrzucić także koziołka, ale obecność dwóch psów i zbliżających się dwóch niezbyt oszczędnie zbudowanych (obaj sporo powyżej 190 cm i nieco ponad 100 kg) panów dość skutecznie ostudziła jego zapał. Odjechał bez pożegnania z piskiem opon...
Pozdrawiam.
Parę lat temu pojechałem z bratem w niedzielny poranek na bażanty. Pies jest w taki przypadku niezbędny, więc ja zabrałem swoją Herę (łyżwa niemiecka krótkowłosa), a brat - Brutusa (posokowiec też niemiecki, bo bawarski). Zadaniem psa jest wytropienie ptaka i wskazanie, gdzie się ukrywa, potem wystarczy chrząknąć, klasnąć, tupnąć i ptak podrywa się do lotu - wtedy można strzelać. Oczywiście do ptactwa strzelamy śrutem. A teraz do sedna. Moja Hera spokojnie przeszukuje okoliczne krzaczki, przystając co chwilę, łapiąc wiatr (węsząc), a kiedy już czuje zapach, robi stójkę (zastyga w bezruchu) wskazując nosem kierunek. A co robi Brutus? Ano Brutus biega jak szalony ujadając jak wściekły, na wszystko co się rusza nie wyłączając foliowego worka. Pogoniłem, go bo płoszył mi tylko bażanty... Po chwilowym okresie spokoju nagle znowu słychać ujadającego Brutusa. Tym razem z odległego o jakieś 200 m zagajnika wypłoszył i gonił kozła (samiec sarny). Koziołek w zasadzie nie miał innego wyboru, bo za plecami miał rzekę Pszczynkę, a 200 m przed sobą drogę. Koziołek dość wyraźnie górował prędkością nad Brutusem (posokowce nie należą do demonów prędkości, bo to rasa o dość krótkich łapach), ale nie nad Herą - ta bowiem też podjęła pościg i co najważniejsze zmniejszała przewagę. Do zwierzyny płowej nie strzela się śrutem, zatem obaj obserwujemy rozwój wypadków i również kierujemy się w stronę drogi. Kiedy już się wydawało, że Hera dopadnie koziołka, ten wybrał śmierć samobójczą wskakując pod auto, które pojawiło się na drodze. A teraz najciekawsze. Z auta wytoczył się jakiś jegomość, który najprawdopodobniej nie chciał spóźnić się na pierwsze niedzielne nabożeństwo, dlatego też nie położył się spać, a przy tym sporo musiał wypić, zapewne ratując się przed odwodnieniem organizmu. Dość powiedzieć, że rzucił jakąś wiązanką (nie kwiatów), po czym oderwał wiszący jeszcze z przodu połamany zderzak, wrzucił tablicę rejestracyjną do auta i miał chyba zamiar wrzucić także koziołka, ale obecność dwóch psów i zbliżających się dwóch niezbyt oszczędnie zbudowanych (obaj sporo powyżej 190 cm i nieco ponad 100 kg) panów dość skutecznie ostudziła jego zapał. Odjechał bez pożegnania z piskiem opon...
Pozdrawiam.
specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
-
- Posty: 1105
- Rejestracja: 24 gru 2007, 19:30
- Auto: Astra F Irmscher
- Silnik: C20xe
- Województwo: małopolskie
- Lokalizacja: Tylmanowa--RudaŚl.
- Pomocny: 3 razy
- Kontakt:
Mieliście farta Było mu tego koziołka zostawić Z innej beczki. Prezes teścia puknął psa. Uszkodził zderzak w Mesiu. Przyjechała policja by zrobić raport. Wszystko ok, tylko jakiś dzieciak z sąsiedztwa wybiegł i płakał za swoim pieskiem. Oczywiście policja zapytała czy to twój pies etc. I tata dzieciaka niedługo potem musiał wyjąć 15tys z kieszeni. Prezes dziwił się jak można być tak głupim. Z drugiej strony jakiś dobry adwokat wybronił by właściciela udawadniając, że nie jest pewne czy prezes nie przekroczył 20km/h.
Pamiętam, jak w Szczawnicy beemka rozjechała jorka, a właścicielka dostała zawału i musiała być hospitalizowana. W sumie deptak, piesek wskoczył pod tylne koło, kierowca nic nie zauważył, spokojnie pojechał dalej. Zwierzyna to zawsze kłopot.
Pamiętam, jak w Szczawnicy beemka rozjechała jorka, a właścicielka dostała zawału i musiała być hospitalizowana. W sumie deptak, piesek wskoczył pod tylne koło, kierowca nic nie zauważył, spokojnie pojechał dalej. Zwierzyna to zawsze kłopot.
-
- Posty: 775
- Rejestracja: 19 gru 2015, 15:39
- Imię: Henryk
- Auto: inny
- Silnik: 3,0
- Województwo: śląskie
- Wdzięczny: 3 razy
- Pomocny: 32 razy
Wiesz trochę czasu spędziłem na prowadzeniu dochodzeń powypadkowych, a jednak nigdy nie zdarzyło mi się ustalać prędkości pojazdu, który potrącił zwierzę. Ekspertyzy są niezmiernie kosztowne i jeśli już się je sporządza to w przypadkach, gdy to człowiek ucierpiał. Tak więc adwokat właściciela psa mógłby jedynie dysponować dowodem w postaci zeznań świadków, który mówili, że auto jechało "wrrrrrr, zamiast prprpr", a to dla sądu trochę mało. Psy bywają nieprzewidywalne i każdy posiadacz psa powinien - moim zdaniem - wykupić sobie dodatkowe ubezpieczenie OC w życiu prywatnym. Nawet taki york może być groźny. Nie w sensie, że kogoś ugryzie, ale... hipotetycznie, jedzie motocykl, z bramy wybiega york, motocyklista postanowił hamować i oszczędzić psa, ale stracił panowanie, walnął w drzewo i ... drzewo nadal zielone, a on zsiniał...
W taki jak powyżej przypadku ekspertyza biegłego była by niezbędna.
Pozdrawiam.
W taki jak powyżej przypadku ekspertyza biegłego była by niezbędna.
Pozdrawiam.
specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych