Tak temacik przeczytałem i stwierdzam, że coś w tym jest, że mając lat >20 mozna spokojnie powiedzieć, że prawo jazdy powinno się robić od 21 roku życia. Sam pamiętam, że mając 16lat czekałem jeszcze tego 9 miesiąca, aby móc zacząć kurs (wtedy można jeszcze było zdawać od 17 roku życia). Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że 21 to odpowiedni próg wiekowy...
Dlaczego powinniśmy zwiększyć wiek kandydata na prawo jazdy? Bo przez te parę lat zmienniły się: ilość samochodów, ich dostępność, możliwości silników, wzrosło źle postrzegane bezpieczeństwo ("ciśnij mocniej, masz przecież ABS!"), stosunek do samochodów (kupmy Jasiowi beemkę, to tylko 10 tys. zł. Jak rozbije, to kupimy jakiś porządniejszy samochód - przecież na pewno stłuczka uświadomi mu zagrożenia za kierownicą...)
Bez urazy, młodzi forumowicze / klubowicze, ale dojrzałości do kierowania samochodem nie da się określić. Zgodzę się, że niektórzy 16-latkowie powinni prawko dostać, a niektórzy 30-latkowie niezwłocznie je stracić... ale póki nie wynaleziono testu na dojrzałość - pozostaje jedyna bariera dla wszystkich: wiek...
Jeśli chodzi o zmiany w przepisach na prawo jazdy:
proponowałbym wprowadzić system niemiecki: kurs trwa tyle, ile zajmie wyszkolenie kursanta do jazdy w każdych warunkach (czyli dzień, noc, zmrok, poranek, mgła, burza, deszcz, gołoledź itp.). Jeśli nie było latem śniegu - trzeba poczekać do zimy i po odbyciu jazd zimowych, dopiero przystępuje się do egzaminu. Koszt duży, czasochłonność i... łatwość utraty prawa jazdy... to nie jest 21 pkt dla świeżaków w stosunku do 24pkt dla doświadczonych, jak w Polsce... Tam za najmniejsze przewinienie (typu parkowanie na zakazie) dostaje się ostrzeżenie, a za kolejne powtarza się całą drogę od początku... Okres takiej próby trwa 2 lata i wyrabia nawyki bezpiecznej i przepisowej jazdy...
Można by się także pokusić o stopniowanie (teraz mówi się o tym w kontekście motocykli) - prawda jest taka, że gdyby Jasio nie dostał beemki, a cinquecento, to nabrał by większego respektu do prędkości i do innych uczestników ruchu drogowego (moje pierwsze km robiłem w maluchu zatem mówię z własnego doświadczenia).
Goczas chciał 75 KM - niech Goczas wsiądzie w Vectrę A (duży i ciężki samochód) i wskutek zagapienia się (bo przecież Goczas wg swojego mniemania jest super kierowcą, więc błędów nie popełni) wjedzie w kobietę w ciąży jadącą cinquecento czy maluchem. Już widzę, jak bohatersko skacze z gaśnicą, sprawdza, czy ma nieuszkodzony kręgosłup i wykonuje sztuczne oddychanie... A nawet jak wykonuje, to robi to tylko dlatego, że w serialu dla nastolatków główny bohater tak zrobił. Często nie wie, że jak ofiara ma tętno i oddycha samodzielnie, to o ile samochód nie stworzy jej zagrożenia, to nie powinno się ofiary ruszać... Wiele osób po 20 roku życia odbiera wypadek jako ciężki szok i ledwie ma siłę na to, żeby zebrać się w sobie i racjonalnie ocenić sytuację i podjąć działania... M.in. dlatego tak ważna jest dojrzałość psychiczna - w sumie prowadzenie auta to nie tylko przyjemność lecz olbrzymia odpowiedzialność.
Pisząc Goczas trochę uogólniam, bo w końcu właściciela tego pseudonimu nie znam osobiście. Mam na myśli przeciętnego polskiego 16-latka, który zdał egzamin na prawo jazdy i jest napalony na samochód. A że Goczas jest głosem tego pokolenia... nic osobistego stary
Wg mnie naklejanie liścia, nakazywanie jazdy w ślimaczym tempie oraz sadzanie obok doświadczonego kierowcy wcale nie zmniejszy wypadkowości, a wręcz przeciwnie (Stachu wyprzedź teraz świeżaka, bo pomiędzy tymi tirami jest tylko 100m, a przez kolejne km nie będziemy się ciągnąć 50km/h...).
Kolejna kwestia w egzekwowaniu tych przepisów... Po co je wprowadzać, skoro policjant ma problemy z egzekwowaniem ich przestrzegania przez "nie-świeżaków" ?
Kiedy wprowadzić rozsądne zmiany? Jak najszybciej!
Od 20.01.2009r. nie wdaję się w polemiki z idiotami. Dlaczego?
Bo sprowadzają do swojego poziomu i pokonują doświadczeniem...